„Nie chcę, ale muszę”
czyli dlaczego kandyduję na Prezydenta RP

Postanowiłem kandydować na Prezydenta Polski, nie dlatego, że chcę urzędować, czy pławić się w splendorach, ale dlatego, że chcę zmienić system rządzenia naszym krajem.
Kandydowanie i ewentualne stanie się Prezydentem jest wyśmienitą okazją do rozpoczęcia procesu zmiany systemu rządzenia jaki wytworzyła obecna „klasa polityczna”. Wszyscy widzimy, że obecny system władzy jest antyobywatelski i stawia ponad obywatelem instytucje podległe władzy. A przecież powinno być odwrotnie, to „władza” ma służyć nam obywatelom.
Powstaje pytanie jak rozpocząć proces zmiany systemu rządzenia krajem, jaki zafundowała nam obecna władza, na zapewniający obywatelom swobodę działania? Sposób wydaje się dość prosty.
Prezydent ma mało możliwości działania, ale nie jest całkowicie ich pozbawiany. Jedną z prerogatyw Prezydenta jest prawo łaski. Otóż, gdy wygram wybory na urząd Prezydenta mam zamiar ułaskawić wszystkich, którzy są skazani lub zostaną skazani prawomocnym wyrokiem na zapłatę składek zus za siebie oraz za pracowników, którzy się na to zgodzą. Tym posunięciem spowoduję, de facto, że zus stanie się instytucją dobrowolną. Wtedy w kasie zabraknie pieniędzy i „władza” stanie przed pytaniem co robić? Czy podnieść podatki, czy ciąć wydatki? Mądry Prezydent, a i sama „władza” nie podniesie podatków, bo będzie się to równało politycznej „śmierci”. Wydatki w dziedzinie świadczeń emerytalnych też nie zostaną zmniejszone, gdyż wtedy obywatele zdmuchnęliby „władzę” przy okazji następnych wyborów. Pozostaje zmiana prawa i odchudzenie innych wydatków. Czyli mówiąc pokrótce zmniejszenie obowiązków jakie państwo nakłada na obywateli (większa swoboda dla obywateli) oraz znaczące zmniejszenie ilości funkcjonariuszy państwowych i samorządowych.
Czyli osiągniemy to o co nam chodzi w pierwszym etapie zmian.
Może powstać wątpliwość, że będę się bał wprowadzić powyższe rozwiązanie? Nie, nie będę się bał, gdyż od 8 lat walczę z zus-em, stojąc naprzeciw „władzy”.